Tytuł: Listy do nieba; Drodzy dziadkowie
Gatunek: Angst
Paring: Brak paringu
Uwagi: Pierwszy list
A/N: Ogólnie mój powrót bazowałam na one shocie ,,Niebo istnieje, naprawdę...", ale wszystkie plany legły w gruzach. Sekai, którego piszę będzie bardzo długi, mam dopiero początek, który jest bardzo, ale to bardzo ogromny, więc mam nadzieję, że jeszcze poczekacie na niego, a w tym czasie spróbuję napisać kilka innych one shotów. Nie obiecuję za dużo tych os, ponieważ planuję kupno laptopa, aparatu i nowego telefonu, lecz, gdy będę już miała tego laptopa, to na pewno wszystko nadrobię :)
Dziękuję za wszystkie komentarze, które mnie naprowadziły na to, by pisać to wszystko. Przepraszam za tak długie czekanie, ale mam strasznie dużo na głowie, lecz chcę powrócić dla was z jeszcze lepszymi opowiadaniami.
Droga babciu i drogi dziadku!
Nigdy, ale
to nigdy nie zrozumiesz uczucia innej osoby, gdy odejdzie ktoś bliski, dopóki
sam tego nie przeżyjesz.
Jeszcze
kilka miesięcy temu nie rozumiałem tego uczucia, gdy jeszcze przy mnie
byliście. Ono po prostu sobie było przy mnie, ale nigdy go nie poczułem. Zawsze
próbowałem to ominąć w jakikolwiek sposób, by tylko go nie poczuć; nie poczuć
go na własnej skórze. Wy, to wy przysporzyliście mi tyle kłopotów, jednak
nie obwiniam was za to. Raczej dziękuję, że mogłem doznać tego uczucia.
Pierwszy raz poczułem coś innego, niż tylko szczęście. Poczułem ból, rozpacz,
cholerne kłucie w sercu.
O waszej śmierci dowiedziałem się miesiąc
temu, od mojej macochy, która powiedziała, że oboje mieliście raka mózgu. Był
on w takim stanie, że lekarze stwierdzili, że nie ma co już próbować, jest za
wielki, by operować. Wszystkie tkanki powoli obumierały z jego przyczyny,
ale... Czyż to nie jest śmieszne? Oboje poznaliście się na spotkaniach grupy
wsparcia; oboje mieliście tą samą chorobę i oboje odeszliście w tym samym
momencie, z tej samej przyczyny.
Ogółem piszę ten list, chcąc wiedzieć czy
kiedykolwiek jeszcze was zobaczę. Nie jest ważne czy w niebie, czy w piekle, po
prostu chcę was zobaczyć ten ostatni raz, by wiedzieć, że u was wszystko
dobrze, porozmawiać z wami. Ten
ostatni raz, proszę o tak wiele?
Lata, kiedy z wami mieszkaliśmy, były
najlepszymi, które kiedykolwiek przeżyłem. Doskwierał nam brak pieniędzy na
przeżycie, ponieważ komornik siadł moim rodzicom na pensji, ale mimo tego
robiliście wszystko, by mi żyło się najlepiej.
Chcę, byście wiedzieli, że znalazłem
pracę, opłaciłem wszystkie długi; wasze i rodziców, więc nie musicie się już
przejmować tam, w niebie, że wszystko pozostawiliście tylko komornikowi, bo nie
mieliście pieniędzy.
Wasze odejście bolało mnie najbardziej i
będzie boleć, gdyż to wy mnie wychowaliście na człowieka, którym teraz jestem.
Dziękuję za wszystko, co dla mnie zrobiliście.
Miłego pobytu w niebie.
Wasz Jongin.