3.
Dokładnie w
ten sam dzień przyszedł do mnie doktor i powiedział, że operację będę miał za
dwa dni. Odetchnąłem z ulgą, bowiem mogłem się psychicznie oraz fizycznie
przygotować się na to wszystko, co z moją osobą się wydarzy. Umrę lub pozostanę
żywy. Osobiście wolałem w pewnym sensie umrzeć, to właśnie, dlatego paliłem
papierosy i samookaleczałem się nieraz. Samookaleczenie, depresja i cały ten
ból psychiczny nie były dobre dla mojego zdrowia. Wyniszczałem sam siebie, raz
przez anoreksję, a innym razem przez bulimię. Ciąć zacząłem się już w szóstej
klasie szkoły podstawowej, gdy wszystkie osoby z klasy ze mnie szydziły. Nie
potrafiłem sobie sam pomóc ani nikt inny tego zrobić nie mógł, dlatego wtedy po
raz pierwszy sięgnąłem po metalową część od temperówki. Wziąłem śrubokręt,
starannie odkręciłem śrubę, a resztę niepotrzebnej mi już strugaczki wyrzuciłem
gdzieś w kąt. Przyłożyłem plecy do szafy i osunąłem się na ziemię. Metalową
częścią szybko przejechałem po ręce, zostawiając na niej poziomą, cienką linię.
Krew powoli wypływała, a ból zaczął przybierać inną postać, mianowicie dużej
ulgi. Biała linia przybrała kolor czerwonej. Pozwalałem krwi jeszcze trochę
wypłynąć, po czym wziąłem trzy listki papieru toaletowego i położyłem na zimnej
ręce, by wsączyło całą czerwoną wodę. Wstałem i otwarłem szufladę, która była
pod umywalką, znalazłem w niej plaster, który idealnie pasował do rany.
Przylepiłem go i wyszedłem powolnym krokiem z toalety. Tata nic nie wyczuł,
myślał, że jestem szczęśliwym dwunastolatkiem, podczas gdy to była jedna z
trzech prawd – gówno prawda. To był pierwszy raz, gdy postanowiłem się pociąć.
Moim drugim
razem była klasa druga gimnazjum, gdy ludzie ze starej szkoły postanowili
spieprzyć mi gimnazjalne życie doszczętnie. Wszyscy podchodzili do mojej nowej
klasy i nagadywali na mnie jakieś bzdury, które aż w głowie się nie mieściły.
Miałem dość życia. Od razu po przyjściu ze szkoły, chwyciłem żyletkę w dłoń i
pociąłem oba uda. W poprzednim roku nauczyłem się tego, by ciąć tam, gdzie jest
najmniej widoczne miejsce, bowiem wszyscy mają ciebie głęboko w dupie i nie
przejmują się twoją sytuacją, nie ważne czy psychiczną, czy fizyczną.
Powtarzałem wszystkie te czynności do końca trzeciej klasy gimnazjum.
W wakacje z
trzeciej gimnazjum na pierwszą liceum, chciałem wszystko zmienić, dlatego
poprosiłem ojca, byśmy się przeprowadzili, a on się zgodził. Powiedział, że sam
myślał nad tym już od dłuższego czasu i dzisiaj chciał ze mną o tym
porozmawiać. Ucieszyłem się na samą myśl, że będę mógł zacząć wszystko od nowa,
dlatego też postanowiłem się całkowicie zmienić. Od przyszłego roku w nowej
szkole chciałem być bardziej śmiały, nie tak jak aktualnie byłem nieśmiałym
pośmiewiskiem klasy. Zmieniłem się doszczętnie.
Pierwszy
dzień w nowej szkole nie był taki łatwy, jak można było sobie o tym pomyśleć,
jednakże było dużo lepiej niż w poprzednich. Nikt nie patrzył się głupkowato na
mnie, gdy przechodziłem przez korytarz. Żadna osoba nie wiedziała o mnie
niczego, dlatego ten mój malutki świat uwielbiałem najbardziej.
▲▼
Usiadłem na
łóżku, podpierając się łokciami o najwyższą część. Pragnąłem zobaczyć czy
jakaś osoba z mojej rodziny została na korytarzu. Nigdy nie lubiłem, gdy
ktoś za bardzo się o mnie troszczy, dlatego wolałem, aby nikogo tam nie było.
Przeliczyłem się, ponieważ siedziała tam moja macocha, Seohyun. Z nią nigdy nie
było nic wiadomo, raz dało radę przeprowadzić normalną konwersację, a minutę
później zaczynała swoje zwyczajne gadanie. Kobieta była nienormalną zdzirą. Gdy
ta nie słyszała, zawsze ją potrafiłem wyzywać od najgorszych, ponieważ
wiedziałem, co robi za plecami mojego ojca. Codziennie lub cztery razy w
tygodniu wychodzi po dwudziestej pierwszej, jedzie taksówką pięć ulicy dalej i
wysiada pod najbliższą latarnią. Ściąga płaszcz, który zawsze ma na sobie i
widać jej ubrania, bardzo obcisłe. Z bluzki prawie wylatują jej piersi, ubrała
ją specjalnie. Wstyd mi za taką macochę. Zdzira. Od momentu, gdy moja prawdziwa
mama zmarła, całe moje życie się posypało. Było po prostu do dupy.
Popatrzyłem
się w prawą stronę i zobaczyłem śpiącego Jongina, który dodatkowo miał na
uszach słuchawki od swojego telefonu. Nie rozumiałem jego nawyku spania ze
słuchawkami w uszach, to było dla mnie nieetyczne, a tym bardziej dla zdrowia.
Gdy śpisz, twoja osoba bardzo się wierci, dlatego każda słuchawka z osobna,
którą możesz ,,włożyć do ucha" (a/n:
taka), mogła po prostu uszkodzić ci coś w tym uchu. Jongin był posiadaczem
takiej słuchawki, jednakże była bezprzewodowa, dlatego jego telefon leżał na
stoliku. Po niedługim namyśle, postanowiłam, iż nauczę go, by nie spał w tym
niosącym głuchotę sprzęcie. Usiadłem na łóżku, podniosłem się i szybko
chwyciłem jego iphone'a. Kliknąłem w przycisk, który włącza ekran i
przejechałem po nim placem w prawą stronę. Miał ustawiony kod, którego niestety
nie znałem, jednakże pomyślałem, że warto spróbować tych najłatwiejszych
sposobów, czyli ,,1234" - nie udało się, a telefon zaczął wibrować.
- Okej,
Sehun. Jeszcze raz! - Pomyślałem i postanowiłem spróbować jeszcze raz.
Kliknąłem w cyferki ,,2468", ale również się nie udało. - Do trzech razy
sztuka, nie? - Zapytałem sam siebie i wcisnąłem datę urodzenia Jongina, czyli
,,9401". Szybko zamknąłem oczy, gdyż nie chciałem widzieć, czy znowu się
nie udało. Tym razem aparat telefoniczny nie wibrował, więc otworzyłem oczy i
zobaczyłem tapetę Kima. Trochę to było niemoralne ustawiać swoją datę urodzin
na blokadę, ale on zawsze mnie czymś zadziwiał. Kliknąłem w ikonę muzyki i
zobaczyłem piosenkę, którą aktualnie słuchał, a dokładnie ,,Robbers" The
1975. Po kliknięciu w głośnik, rozsunął mi się on cały, dlatego przesunąłem go
na cały regulator i szybko odłożyłem telefon na swoje miejsce. Jongin za chwilę
się podniósł i wyciągnął sprzęt z uszów.
- Ty jesteś
nienormalny? - Krzyczał, bo nadal brzęczało mu w uszach. - Stary, ogłuchłbym. –
Powiedział z kamienną twarzą, a ja nie mogłem przestać się śmiać z mojego
współlokatora. Dzisiaj dopiero zobaczyłem jak to wszystko zmieniło moją
osobowość i ogóle to, że nie byłem już taki aspołeczny jak wcześniej.
Uwielbiałem przebywać z drugim człowiekiem, a gdy tego nie było, robiłem się
znowu smutny i samotny. Cały ten rak wywarł na moje życie wielkie znaczenie,
ponieważ to przez niego tak się zmieniłem. Zacząłem patrzyć na świat z
otwartymi oczami i właśnie wtedy zobaczyłem, jaki on może być przepiękny bez
tych wszystkich niepotrzebnych kłótni, które były stałym gościem u mnie w domu.
Nie widziałem już świata przez przymrużone oczy i byłem z tego fakty naprawdę
dumny. Mogłem wtedy stwierdzić, że faktycznie wszystko się zmienia, nic nie
pozostaje takie samo i to było cudowne.
- Sehun,
doktor powiedział ci w końcu, kiedy będziesz miał operację? – Zapytał ponownie
Kim. Przypomniałem sobie, że był on w tym momencie w toalecie i nie słyszał
niczego, co lekarz Wallen powiedział.
- Powiedział,
że operację będę miał za dwa dni i żebym się do niej przygotował. –
Odpowiedziałem w mgnieniu oka. Mężczyzna popatrzył się na mnie pytającym
wyrazem twarzy. – Psychicznie i fizycznie. – Wyjaśniłem, a on zrozumiał, co mam
na myśli. Każdy pacjent przed swoją pierwszą operacją się boi, dlatego lekarze
wszystko mówią minimalnie dwa dni przed nią.
- Pierwsza
operacja? – Zapytał.
- Tak –
Odpowiedziałem krótko.
Dzień dobry! Przepraszam Was za kolejny tak krótki rozdział, jednakże ostatnio nie mam weny, a gdy mam nagle pomysł na jakiegoś one shota, to w mgnieniu oka on ulatuje. Hipsari powoli umiera, dlatego dodaję trzecią część w taki sposób, a nie inny. Bardzo Was przepraszam, ale mam nadzieję, że się spodoba, bo ta część jest może i nudna, ale bardzo ważna w całym tym opowiadaniu.
NIESPRAWDZONE!
◄2 | 4►
Dodatkowo postanowiłam, iż zawieszę niektóre opowiadania, gdyż na razie nie mam na nie weny.
◄2 | 4►