Rok 3045. Ludzie, wampiry, wilkołaki i
elfy żyją razem w pokoju. Wszystkie istoty stąpające po planecie zwanej Ziemią,
sobie pomagały nawzajem, nic nie mogło zepsuć ich relacji; do czasu. Wszystko
to zaczęło się rujnować, gdy nowy władca rządu został wybrany. Wampiry oraz
wilkołaki coraz częściej napadali na istoty śmiertelne, tylko po to by wypić
krew lub po prostu ich zabić; pragnęli zemsty. Elfy zazwyczaj były głównie pod
kontrolą rządu, robili wszystko co im kazano, lecz jak w każdym gatunku
znalazły się odmieńce, które się im sprzeciwiali. Listy gończe były jednym z
wielu rzeczy, które przetrwały od tysięcy lat. Każdy uważał, że są one nie
potrzebne, wystarczy, że zostanie nadane kogo się szuka, na wielkim telewizorze
w centrum miasta. Żyli jednak ludzie, którzy nie znosili wciąż rozrastającej
się technologii. Mieszkali oni na wzgórzach, we wiosce koło miasta Reidam,
nienaruszeni technologią. Wiedli oni pospolite i spokojne życie, głównie
utrzymywali się z roli i upraw, które potem sprzedawali kupcom z miast. Byli
oni jedynymi szczęśliwymi osobnikami z tego miasta, nikt inny nigdy nie zaznał
szczęścia, pomimo tego, że rząd chcąc to uczucie wywołać unowocześniał miasto,
to wszyscy członkowie społeczeństwa, które władza sobie wymarzyła, byli jedynie
żywymi robotami.
,,Kim Jongin, lat 20. Osoba
mieszkająca poza obrębem miasta, jego jedyną rodziną jest dziadek Sangkil i
babcia Jaein. Żyją z uprawy roli.", wszyscy członkowie społeczności
miasta, mieli takie identyfikatory, na których było napisane ich imię,
nazwisko, rodzina oraz praca, którą aktualnie ma lub z czego się utrzymuje.
Osoby, które miały taki identyfikator,
były pełnoprawnymi obywatelami Reidam. Przyjezdne osoby dostawały kartki, które
mieli oddać, gdy tylko opuszczą to miejsce. W pewnym sensie było to dobre, gdyż
nie mieli jednej narodowości, mogli być uznawani za żydów, muzułmanów,
chrześcijan, a nawet judaistów. Wszyscy, którzy mieli identyfikatory nie byli
wpuszczani do pewnych miejsc. Mimo tego, że rada rządziła wszystkimi krajami od
środka po wschód, to i tak większość z nich nie chciała mieć takiego
,,króla".
Głównym władcą był Yenrond, który uważał się za
największego i najlepszego króla wszechświata, którym nie był. Mężczyzna kazał
strażom codziennie zabierać podatki od biednych członków społeczeństwa, za
które kupował sobie nowe ubrania oraz jedzenie. Nigdy nie wychodzi z budynku
swojego domu, by przywitać się z mieszkańcami. Całymi dniami siedzi w swoim
biurze i wciąż myśli, jak zdobyć pieniądze na jego wygody.
Reidamowie byli bogaci, a jednocześnie
biedni. W swoich mieszkaniach mieli najnowszej klasy telewizory, komputery oraz
najlepsze i najdroższe telefony komórkowe, które były dostępne w mieście. Byli
biedni, ponieważ nie potrafili kochać z uczuciem; kochali za prezenty, które
dostawali. Nie potrafili śmiać się, współczuć oraz płakać z uczuciem.
Technologia była jednym z najważniejszych czynników ich życia, nie mogli bez
niej żyć.
Inaczej było z mieszkańcami malutkiej
wioski, która była obok miasta. Daileni byli biedni, a bogaci. Mieszkańcy Dail
nie mieli zbyt wiele pieniędzy, ich miesięczna wypłata ledwo starczała na
przeżycie, dlatego głównie skupiali się na żywności, którą kupowali na zaś.
Ubrania były najmniej ważnym czynnikiem, bowiem codziennie jakiś człowiek z
Reidam wyrzucał dobrą bluzkę do kosza, który znajduje się prawie przed wejściem
do wioski. Daileni byli bogaci, ponieważ potrafili kochać. Uczucia były dla
nich najważniejsze, a gdy ktoś nie umiał robić czegoś z uczuciem do wykonywanej
pracy, został wyrzucany ze społeczeństwa. W wiosce istniała zasada, że gdy ktoś
przestanie je odczuwać, nigdy nie będzie mógł znowu wykonywać swojej pracy z
tym jednym, pożądanym poczuciem. Wiele osób przez to zostało bez żadnego
obywatelstwa; nie mogli zostać członkami innego społeczeństwa, nie mogli iść do
innego miasta czy wioski bez identyfikatora, był on najważniejszy.
Na zachód od terenów, którymi rządził
Yenrond, każda wygnana istota mogła znaleźć swoje miejsce. Mieszkały tam
wszystkie rasy, od człowieka po elfy, gobliny oraz wampiry. Na zachodzie mieli
wszystko, co było potrzebne do przeżycia - domy, jedzenie, a nawet technologię,
która pozwalała im zobaczyć co dzieje się aktualnie w Reidam. Mieszkali w
Azaren.
Istoty nadprzyrodzone, które były od
urodzenia inne, były nazywane Odmieńcami. W mieście szydzono z nich jak tylko
się dało. Często słyszeli wyzwiska, byli wyzywani od kurw do odmiennych pizd. Z
dnia na dzień, Azarenowie coraz bardziej nienawidzili istoty śmiertelne. Coraz
częściej zabijali rasę człowieka dla własnej przyjemności, mimo tego, że stać
było ich na wyżywienie, które aktualnie potrzebowali. Po wybraniu nowego
władcy, coraz bardziej byli niezależni.
Tematyka, którą tutaj wykorzystałaś jest świetna. Z niecierpliwością czekam na drugi rozdział, bo naprawdę jestem ciekawa co potoczy się dalej.
OdpowiedzUsuńOpisy strasznie mi się podobały, więc weny~
Aho, zapowiada się całkiem nieźle. Teamtyka jest nowością w tym ff, bo tej pory jeszcze nie czytałam w fiku czegoś takiego. Życzę Ci wena, kochana, abyś pisała więcej takich ficzków :3
OdpowiedzUsuńMiś Yogi.
Mimo tego, że tekstu jest dość malutko, to powaliłaś tym zajebiście bardzo!
OdpowiedzUsuńStrasznie mi się podoba, gdyż nie czytałam czegoś takiego jeszcze, a uwierz lub nie, ja dużo czytam jeśli chodzi o supernatural.
Czekam z niecierpliwością, weny~~
O kurcze! To pierwsze, co nasunęło mi się do głowy po przeczytaniu pierwszego rozdziału. Obserwuję Twojego bloga, ale niestety nie wyświetliła mi się informacja o nowym poście. Dzięki blogspot! Podoba mi się świat, który wykreowałaś. Jest taki nietypowy i tajemniczy. Już nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału. Tym bardziej, że jestem miłośniczką takiego typu opowiadań, filmów i książek.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę weny! :D