Szablon stworzony przez Arianę | Technologia Blogger | X X X
Cytat z nagłówka pochodzi z utworu "Violet Hill" zespołu Coldplay.

20.12.14

1. Niebo istnieje, naprawdę...

            Tytuł: Niebo istnieje, naprawdę...
            Paring: Sekai
            Gatunek: AU, Angst
            Ostrzeżenia: Przekleństwa
        Fabuła: Sehun podczas operacji serca umiera i odwiedza niebo. Przed wejściem do krainy wiecznego szczęścia, stoi Św. Piotr, który tłumaczy mu, że są dwa wyjścia tej sytuacji. Godzisz się na śmierć i idziesz do nieba, nie zaznajesz bólu, cierpienia smutku, ale nie zaznajesz nigdy więcej miłości. Drugim wyjściem jest powrócenie do świata żywych, jednakże wtedy wszystkie bodźce doznajesz dwa razy bardziej; cierpisz dwa razy bardziej, ale także dwa razy bardziej doznajesz miłości. Co wybierze Sehun?
           A/N: Dobry dobry kochani. Od razu, na początku chciałam wam powiedzieć, że całą jedynkę pisałam przy melodii, którą dałam jako soundtrack, ale jeśli coś nie będzie pod nią, to zrozumiem i możecie wtedy włączyć inną piosenkę. W jednym momencie są pochylone słowa, więc jeśli tylko je przeczytacie, to utworzą zdanie.
Jeżeli chodzi o części, to postanowiłam podzielić tego one shota na tyle części ile ma, dlatego dzisiaj dodaję tylko jedynkę
Przepraszam za błędy w tekście, nie był on sprawdzany (jeśli są gdzieś literówki, to napiszcie w komentarzu, a ja poprawię). Powtórzenia są specjalnie.
Tekst pochylony i w cudzysłowie to wspomnienia.
Jeżeli akapity będą krzywe, to wina tylko i wyłącznie bloggera, ily.



1.

melody | Sehun
Pamiętam, jakby to było zaledwie wczoraj. Obudziłem się w białym pomieszczeniu. Byłoby inaczej, gdyby choć jedna rzecz była innego koloru, niż biały. Białe ściany, biała pościel, wszystko białe. Cholerny depresyjny kolor. Zamknąłem oczy i pomyślałem, że gdy znów je otworzę, będę w innym pomieszczeniu.
- Raz, dwa, trzy. - Policzyłem i otworzyłem oczy z nadzieją. Nadal jestem w pomieszczeniu o zakurwiście depresyjnym kolorze. Tak, to był szpital. Wszędzie tutaj śmierdziało - samym szpitalem, jak i chorymi. Na sali leżałem sam, za co byłem wdzięczny Bogu, nie mógłbym znieść mojego pokojowego towarzysza, lubiłem być sam, więc raczej ta osoba nie byłaby moim znajomym.
- Kurwa, zajebana mać. - Przekląłem w myślach, ponieważ wiedziałem, że nie wydostanę się stąd szybko. Miałem przeczucie, że jest coś ze mną nie tak, bo jednak nie trafia się do szpitala, gdy jest się w stu procentach zdrowym.
Do pokoju, gdzie leżałem weszła moja macocha. Moja prawdziwa mama zmarła dziesięć lat temu na nowotwór, dokładnie chorowała na kostniakomięsaka. Miałem wtedy dziewięć lat i niezbyt wiedziałem, że to bardzo paskudna choroba. Dowiedziałem się dopiero, gdy poczytałem trochę wiadomości w internecie, tata nigdy nie chciał rozmawiać o mamie. Zawsze powtarzał przy mnie ,,Nie liczy się przeszłość, tylko to co jest teraz", jednak jak mogłem nie zapytać co stało się z rodzicielką.
- Dzień dobry, Sehunie. - Uśmiechnęła się, lecz widziałem smutek w jej oczach. - Dobrze się czujesz?
- Możesz nie owijać w bawełnę i powiedzieć co mi jest? Do szpitala nie trafia się tak z dnia na dzień, musi mi coś być. - Odpowiedziałem ze złością, jednakże nie mogłem się na nią złościć, była dla mnie drugą matką. Niestety, nie mogła mi zastąpić tej prawdziwej, starała się i dalej stara, bym wreszcie ją zaakceptował, lecz nie mogłem.
- Tato ci wszystko wytłumaczy. - patrząc na swoje palce u rąk, kciukami kręciła kółka w nieskończoność. Wtem wszedł ojciec z lekarzem, wyprosił macochę na chwilkę i obaj podeszli do mojego łóżka. Lekarz ubrany był w biały fartuch, czarne spodnie i buty. Na widok innego koloru trochę się rozpromieniłem. Miałem dość bieli, która była po prostu  w s z ę d z i e. Ojciec usiadł na krześle obok i zapadła cisza. Przeszywała ona całe moje ciało, które drżało od zimna, gdyż w pokoju, w któryn byłem zepsuły się grzejniki.
- Sehun, mamy złe wieści. - Powiedział doktor patrząc raz na tatę, a raz na mnie. - Masz nowotwór, nie pozostało ci wiele dni życia. Dzisiaj jeszcze zostaniesz przewieziony na inną salę, byś nie był taki samotny. W przyszłym tygodniu będziesz miał drugą operację i dopiero po niej będziemy w stanie zobaczyć, co i jak. - zacząłem drżeć. ,,Jak to mam raka? Ile jeszcze pożyję? Dlaczego to stało się tak szybko?", wszystkie tego typu pytania zaczęły mnie nękać. To było jak mantra, cały czas je powtarzałem, aż w końcu nie wytrzymałem, postanowiłem zapytać ojca.
- Chorujesz na takiego samego raka, którego miała twoja matka. Naprawdę nie wiem ile zostało ci życia, ale... - Głos w połowie się mu załamał - Spróbuję wszystkiego, byś ostatnie twoje dni przeżył jak najlepiej.
Tata ucałował mnie dzisiaj ostatni raz w rękę i wyszedł powoli z sali. Za pięć minut wpadły pielęgniarki, które miały mnie przewieść na salę, w której będę miał towarzysza. Chciałem zaprotestować, jednak nie mogłem wydusić z siebie ani jednego słowa. Nadal byłem w szoku, nie mogło to do mnie dotrzeć, że niedługo umrę (a raczej, jeśli operacja się uda, to jeszcze trochę pożyję). W tym momencie miałem tylko plan, by popełnić samobójstwo. Nie zostało mi dużo do pożycia, to dlaczego nie miałbym już umrzeć, i tak nikt nie tęskniłby za mną. Ojciec całe życie przejmował się tylko tą swoją nową małżonką, nic innego się dla niego nie liczyło; nawet ja. Ona, czyli Sohyun; dziwka, kurwa, szmata, pizda. Nic innego o niej nie dało rady się powiedzieć; każdy wiedział, że daje dupy za plecami mojego ojca, ale ten jakby był po prostu ślepy. Nie zauważał u niej żadnych wad, sądził, że ta szmata jest idealna; nie była.
- Kurwa mać, mam dość! - krzyknąłem w myślach, kiedy pielęgniarki praktycznie dowoziły mnie do pokoju, gdzie miałem mieć ,,kolegę".
- Sehun, nie denerwuj się. Bardzo dobrze wiemy to, że chciałbyś być sam w pokoju, lecz gdy dowiedziałeś się o tym, że masz raka, to nie możemy pozwolić sobie na to, byś został bez żadnej osoby. Wiemy też to, że chciałbyś sobie zrobić coś złego; na przykład popełnić samobójstwo. Szpital na to nie pozwala. Tego raka da się wyleczyć przez operację i dobrą rehabilitację, nie przejmuj się. - Powiedziała ostro pielęgniarka, która widziała to, że ze złości prawie rozszarpałem kołdrę.
Otworzyły powoli drzwi, główna siostra popchnęła moje łóżko w stronę okna. Wiedziałem, że ono tam jest; było strasznie jasno w pokoju, nie tak jak w poprzednim - malutkie okienko, które ledwo co wpuszczało do niego światło.
- Jonginah, to jest twój nowy kolega. Spróbujcie się nie pozabijać; Sehun, do ciebie to głównie się odnosi! - Powiedziała, po czym wyszła z resztą. Na początku była cisza, która aż świergotała mi w uszach. Kochałem zostawać sam, ale zawsze mówiłem do siebie. Teraz zbyt boję się coś powiedzieć, gdyż ten osobnik może to usłyszeć. Co jeśli czyta w myślach? Co jeśli słyszy to co ja teraz do siebie mówię?
- Cześć nowy, Jongin jestem, a ty? - Przedstawił się pierwszy. Nie jestem w stanie na razie powiedzieć, jak wygląda. Mógł być najprzystojniejszym człowiekiem na ziemi, ale nie chciałem go na razie poznawać. - O czyli nie powiesz jak masz na imię? Ok, mi to nie przeszkadza. A w ogóle, to oglądałeś ten film ,,Więzień Labiryntu"? No, to będę nazywać cię grini, jak w tym filmie.
- Sehun, więcej chyba ci nie potrzeba. - Odpowiedziałem
- Czyli umiesz gadać, brawo! - Zaczął klaskać.
- Nie rozumiem dlaczego w tym momencie miałbym się uśmiechnąć czy nawet zaśmiać. Nie znasz mojej historii, więc przymknij proszę cię bardzo mordę i przestań na chwilę pierdolić te swoje farmazony. - moją pierwszą zasadą było ,,zero szacunku dla osób, które nie wiedzą jaki jest twój stan". Jak ona głosiła, nie miałem po prostu dla niego szacunku, dlaczego w ogóle chciałbym mieć?
Obróciłem głowę w jego stronę, zobaczyłem tylko uśmiechnięty ryj, który aż mnie obrzydzał. Nie powiem, Jongin był jednak bardzo przystojnym mężczyzną (albo chłopakiem). Z tego co zdążyłem zauważyć, miał bardzo piękne włosy, które były jak najbardziej zdrowe, nie farbowane. Oczy miał koloru czarnego, jak przystało na prawdziwego azjatyckiego człowieka. Co dziwne, mają dużą uwagę zwróciły jego kości policzkowe, były idealne.
- Może powiesz mi coś więcej o sobie? Ile masz lat; co jest, że trafiłeś do szpitala i tak dalej. - Zapytał, na co nie chciałem odpowiadać, lecz jeśli mam być teraz z nim w pokoju, to czemu miałby nie wiedzieć, że umieram; że zostało mi tylko parę tygodni życia (tak przypuszczam).
- No, więc... - zacząłem opowiadać swoją historię. - Trafiłem tutaj równo tydzień temu. Jeździłem z kolegą na deskorolce, kiedy nagle się przewróciłem i nie mogłem złapać oddechu, w kolanie zaczęło mnie tak zajebiście boleć, że to było niewyobrażalne. Junhyuk, czyli ten mój kolega, zadzwonił po pogotowie i od razu, po przyjeździe tutaj, zabrali mnie na salę operacyjną. Potem byłem na OIOMie kilka dni, a dzisiaj dowiedziałem się, że mam raka tkanki kostnej, czyli kostniakomięsaka, moja mama miała takiego samego. - Opowiedziałem Jonginowi cały tydzień, który przeżyłem w tym białym pomieszczeniu. 
Kostniakomięsak jest to złośliwy, pierwotny nowotwór tkanki kostnej. Raczej jest on przekazywany z pokolenia na pokolenie (czynniki genetyczne), tak jak to było w moim przypadku - mama miała ten nowotwór, dziadek, jego matka etc. Z jednej strony żałuję, że to akurat  j a  go mam, a z drugiej dziękuję Bogu.
Moim marzeniem było, abym zginął w jakimś wypadku. Na samobójstwo byłem za słaby (ale dzisiejszy dzień był wisienką na torcie), dlatego paliłem papierosy. Kurzyłem ile tylko się dało, potrafiłem wypalić dwie paczki dziennie.
,,- Czemu ty tak szybko wypalasz papierosa i zaraz bierzesz się za kolejnego? - zapytał w pewnym momencie Hyungsik, przyglądając mi się uważnie.
- Wy palicie dla przyjemności, natomiast ja, by umrzeć. [1] - Odpowiedziałem powoli, by każdy zrozumiał co mówię."
*

­Podczas, gdy przewozili mnie na inną salę, szybko chwyciłem dwie paczki ze szlugami, by potem móc wypalić dwa papierosy. Co z tego, że nie mogłem się ruszać; co z tego, że byłem zszokowany tym czego się dowiedziałem; szlugi są najważniejszym elementem mojego życia. Tym bardziej, że umierałem (tak twierdzi doktor), to czemu nie pomóc tej maszynie pracować szybciej.
- No to chujowo ogółem. - Skomentował po długiej ciszy mój roommate.
- A u ciebie? Jak wygląda sytuacja? - zapytałem z ciekawością.
- No w sumie też nie jest za ciekawie. Mam raka tarczycy, niedługo mam operację i są dwa warianty. Jeżeli pójdzie dobrze, to pożyję jeszcze z kilka lat. Jeśli coś podczas operacji pójdzie nie tak, to umrę w jej czasie lub kilka dni po niej. Doktor wszystko mi powiedział.
Mimo tego, to i tak mógł niedługo umrzeć, dokładnie tak samo jak ja. Jego dni były policzone, mało osób z rakiem można uratować. Doktorzy mówią, że wszystko jest najlepszym porządku, lecz potem i tak ludzie umierają. Taka kolej rzeczy, nie jest to ważne czy umrze się szybciej, czy w wieku osiemdziesięciu pięciu lat. Nikt nie uchroni się przed swoim przeznaczeniem, dlatego moją kolejną zasadą było ,,Żyj tak, jakby jutra nie było". Tak samo jak każdy, snułem plany, że w przyszłości chcę mieć świetną pracę; że chcę mieć jak najlepsze życie, ale żyłem tak, abym nie musiał martwić co będzie za chwilę. Nie planowałem żadnych spotkań z przyjaciółmi, po prostu wbijałem im na chatę i wypad, bo kumpel przyszedł. Moje życie było jednym, wielkim spontanem.
- Ile masz lat? - zapytał Jongin, który przeniósł wzrok z drzwi na mnie.
- Dziewiętnaście, a ty? - odpowiedziałem.

- Dwadzieścia. - Powiedział, po czym zaczął się śmiać, tak po prostu sam do siebie.


[1] - John Green ,,Szukając Alaski" 

5 komentarzy:

  1. Bardzo mi się spodobało, mimo tego, że oczekiwałam jakąś litanię. Myślę jednak, że dobrze zrobiłaś dzieląc one shota na części, gdyż tutaj nie dowiadujemy się nic o tym Świętym Piotrze etc. Zrobiłaś mi dzień tym shotem, więc życzę Ci weny i czekam z niecierpliwością!

    OdpowiedzUsuń
  2. Jeśli dalej będziesz mnie wkurzać i mówić, że coś zjebałaś, przejadę się do ciebie i osobiście uduszę, wiesz? Powiedz mi teraz, co ci się w tym nie podoba? Bo za bardzo tego nie rozumiem. Idealne wprowadzenie! Takie spokojne, bez zbędnych sytuacji, które mogłyby w jakiś sposób sprawić, że ta wieloczęściówka już na samym początku by poległa. Ciekawy opis przeżyć wewnętrznych Sehuna i dobre przedstawienie jego nastawienia do życia i świata. Tak samo ładnie wprowadziłaś spotkanie z Jonginem i ich początkowe poznawanie się. Cichą niechęć Oh i napieranie drugiego. Cudo! Czekam na kolejny części, w razie czego wiesz, gdzie mnie znaleźć~ Weny! ♥

    OdpowiedzUsuń
  3. One shot przepiękny, naprawdę nie wiem co napisać. Podoba mi się jak wyprowadziłaś myśli Sehuna, spotkanie z Kai'm i w ogóle całość. Jest on idealny, więc czekam na kolejną część, weny!

    OdpowiedzUsuń
  4. O cholera! To było naprawdę dobre! Wszystko genialnie opisałaś, te myśli Sehuna. Kurcze. Czekam na kolejną część, więc życzę Ci weny!
    Miś Yogi

    OdpowiedzUsuń
  5. Licze na wiecej zapowiada sie fajnie :o

    OdpowiedzUsuń